sobota, 7 maja 2016

Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów - recenzja #1



Witajcie Kochani! Zgodnie z obietnicą podzielę się z wami wrażeniami na temat filmu... 



Na sam film poszłam z wielkim entuzjazmem (w sumie co się dziwić, czekałam na niego bardzo długo i mogłam w nim zobaczyć ponownie moich ukochanych aktorów)  Co ciekawe dopiero w kinie uświadomiłam sobie, że zaraz obejrzę ten film... Pamiętam jeszcze moją radość kiedy do sieci wyciekły pierwsze zdjęcia z planu, już nie wspominając o moich teoriach dotyczących ich (co ciekawe co poniektóre okazały się prawdą! przez co jeszcze milej oglądało mi się film, rozmyślając czy w czymś jeszcze miałam rację...)


Przed seansem, aż do końca byłam  #TeamCap, ale rozumiem dlaczego inni członkowie wybrali tak, a nie inaczej... Podobało mi się to, że każdy bohater miał swoje poglądy dotyczące tego wszystkiego, przez co łatwiej było zrozumieć widzowi dlaczego stanął po tej, a nie innej stronie...

Najbardziej chyba z wszystkich scen urzekła mnie walka na lotnisku... Serce mi się krajało widząc moich ukochanych bohaterów walczących ze sobą. Tym bardziej, że byli oni w pewnym stopniu jak rodzina... W pewnym momencie podczas trwania jej, serce zaczęło mi bić jak oszalałe, lecz jednak wiedziałam, że muszę dotrwać do końca filmu, więc zaczęłam wmawiać sobie "Spokojnie oni zaraz podadzą sobie dłoń i będzie po sprawie..."

Film dość bardzo różnił się od innych z uniwersum Marvela. Miał dużo poważniejszy klimat niż pozostałe... Chociaż Ant-Man oraz Spider-Man pozwalali nam odetchnąć, bo dodawali filmowi tą nutkę komedii, co w żadnym stopniu widzowi nie przeszkadzało... Wręcz przeciwnie! aż czekało się kiedy ponownie zawitają na ekranie! :D

Jeżeli chodzi o minusy filmu to nie podobała mi się jedna rzecz, ale nie będę jej pisać tutaj, bo nie chce żeby recenzja zawierała jakiekolwiek spojlery dotyczące filmu...

Na filmie byłam z napisami i polecam to każdemu fanowi! Oglądając go, czułam się jakby to wszystko działo się obok mnie, przez co jeszcze bardziej nie mogłam oderwać wzroku od ekranu... Aktorzy jak zwykle pokazali klasę... Nic dodać, nic ująć, po prostu trzeba się samemu przekonać! Ubolewam tylko nad tym, że  w filmie nie było aż tak dużo Scarlett (Natashy)... Na początku okej, ale później zaczęła stopniowo znikać, aż w końcu wyparowała.

Chociaż film trwał 2 godziny i 26 minut ja i tak uważam, że to o wiele za krótko... Smutne jest to, że żeby zobaczyć dalsze losy naszych bohaterów, będziemy musieli czekać niespełna rok... ;c Chociaż wydaję mi się, że dość ciekawie będzie przeżywać tą samą historię co Civil War i ponownie wysuwać teorie dotyczące jakiś zdjęć z planu czy zwiastunów lub spotów...

Film oceniam 8,5/10 - Urzekł mnie on niesamowicie








1 komentarz: