środa, 2 grudnia 2020

Od nowa - recenzja #63

Od nowa - recenzja 

HBO

Mam wrażenie, że stwierdzenie te przytaczam dość często, ale nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno mi jest ocenić ten serial. Zacznijmy może od początku, albo może powinnam powiedzieć od nowa (mam nadzieję, że zrozumieliście ten ukryty żarcik)

O samym serialu dowiedziałam się dość przypadkowo. Kilka dni wcześniej przed premierą pierwszego odcinka przeleciała mi gdzieś reklama pomiędzy stronami. W każdym razie po zobaczeniu w głównych rolach Nicole Kidman oraz Hugh Granta od razu byłam zaciekawiona. Po obejrzeniu pierwszego odcinka byłam zachwycona. Gdzieś w środku czułam, że to jest to i HBO ponownie serwuje nam mini serial, który jest warty każdej minuty na niego poświęconej. Z niecierpliwością czekałam na upływy kolejnych tygodni, a wraz z nimi pojawienie się nowych odcinków. Moją pewną tradycją stało się oglądanie tego serialu co poniedziałek. Przyznaję, że kojarzy mi się to z "W obronie syna" na którego również z każdym tygodniem czekałam na nowy odcinek wymieniając się przy tym z koleżanką wrażeniami. W każdym razie, jak już po wstępie zauważyliście ten serial NAPRAWDĘ mi się na początku spodobał.

Zanim jednak przejdę do tego co mi w nim nie pasowało, spróbuje zarysować wam mniej więcej fabułę. Serial przedstawia nam rodzinę Fraser, która prowadzi dość spokojne, szczęśliwe życie (ponownie kojarzy mi się to z wyżej wspomnianym "W obronie syna"). Wszystko jednak psuje się w momencie kiedy główna bohaterka odkrywa tajemnice jakie skrywał przed nią jej mąż. 

Cały wątek tych tajemnic, kłamstw jest czymś naprawdę intrygującym w szczególności w pierwszych dwóch odcinkach. Wydaję mi się, że to właśnie one w głównej mierze napędzały cały ten serial. Niestety w pewnym momencie zaczęłam odczuwać pewne braki. Mam wrażenie, że w tym serialu pomimo naprawdę dobrego pomysłu oraz aktorów zabrakło pewnej mięsistości (chyba pierwszy raz używam tego stwierdzenia, ale jest ono tutaj najbardziej trafne). Cała historia po prostu leciała, a ja nie czułam się jakbym była przyklejona do ekranu. Wydaje mi się, że to jest właśnie jego największy minus ponieważ w mini serialach, które i tak są ściśnięte do tych kilku odcinków właśnie o to chodzi. Ja natomiast w pewnym momencie przestałam odczuwać jakikolwiek związek z bohaterami. 

Przechodząc teraz do samych aktorów. Nie wiem, naprawdę nie wiem co o nich myśleć. Po obejrzeniu "Wielkie kłamstewka" naprawdę liczyłam na Nicole. Rola dość podobna, a odegrana całkowicie inaczej. Zastanawiam się czy tu chodzi o samą Nicole czy po prostu o kadry, które nie pasowały. Jeżeli chodzi o Hugh Granta, to po jednej z scen straciłam kompletnie wiarę w odgrywanie jego postaci. Nie chcę go skreślać, ponieważ uwielbiam go w innych filmach, ale tutaj mi kompletnie nie przypasował. Nie ukrywam, że bardzo chciałam aby ten duet zadziałał. Dwójka wybitnych aktorów od których na wstępie się już czegoś wymaga. Tutaj niestety to nie wyszło.

Pomimo wytkniętych przeze mnie problemów serial i tak oglądało się w porządku. Nie był zachwycający, ale odpychający też nie. Niektórym on bardzo przypadł, dlatego jeżeli lubicie mini seriale to wydaję mi się, że warto się przekonać i samemu ocenić.

Serial oceniam 7/10. Raczej do niego nie wrócę. Mimo to, i tak nie uważam, że czas ten był stracony.

2 komentarze:

  1. Brzmi ciekawie ale bardzo żałuję ze nie ma go na Netflix bo z chęcią bym go obejrzała. Chociaż w suumie i tak poszukam :)]
    by-tala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń